PO i LiD chcą zlikwidować Instytut Kresowy
Rada Miasta Stołecznego Warszawy ma dzisiaj podjąć uchwałę o połączeniu Instytutu Kresowego z Domem Spotkań z Historią. W uzasadnieniu uchwały jest napisane, że obie instytucje prowadzą podobną działalność. Opozycja jest oburzona. „Dom Spotkań z Historią nigdy wcześniej tematyką kresową się nie zajmował. Brakuje tam również kadry, która mogłaby się zająć tymi zagadnieniami” - mówi radny PiS Maciej Maciejowski.
Na połączeniu straci najbardziej Instytut Kresowy. Zakres tematyki Domu Spotkań z Historią jest na tyle obszerny, że kwestie badań i popularyzowania Kresów Wschodnich zostaną zmarginalizowane. Dom ma się zajmować upowszechnianiem wiedzy o historii Warszawy, Polski i Europy Środkowowschodniej w XX wieku, ze szczególnym naciskiem na skutki nazizmu i komunizmu. „Jeżeli Dom Spotkań z Historią, który ma w swoich statutowych celach upamiętnianie głównie totalitaryzmów, to rzeczywiście najbardziej dotkliwym poza ofiarami ludzkimi skutkiem była utrata jednej trzeciej terytorium naszego kraju, co w dalszym ciągu stanowi temat tabu. Sprawa zasługuje na dwie wyspecjalizowane placówki. Natomiast jeżeli rządząca koalicja PO-SLD chce połączyć to w jedną placówkę, to zdecydowanie należy wcielić Dom Spotkań z Historią do Instytutu Kresowego i taki projekt uchwały został przeze mnie napisany. Zostanie on przedstawiony na obradach Rady Miasta” - powiedział radny Maciejowski.
„Dawne Kresy Rzeczypospolitej były obszarem wielonarodowościowym i wielowyznaniowym i to znajdowało odzwierciedlenie w działaniach Instytutu Kresowego” - argumentuje jego dyrektor Robert Wyszyński. Przypomina, że dzięki Instytutowi dokumentowana była choćby historia polskich Tatarów. Dyrektor Wyszyński podkreśla, iż Instytut jest miejscem, gdzie spotykała się starsza i młodsza społeczność dawnych Kresów, studenci z Białorusi, Litwy i Ukrainy. A radny Maciej Maciejowski przypomina, że Warszawa, po Wrocławiu, jest największym skupiskiem Kresowiaków. Mieszka ich tutaj kilkadziesiąt tysięcy. „Sądziliśmy, że raczej zapoczątkujemy pewien trend i uda się powołać podobny instytut we Wrocławiu czy w Krakowie, a nie likwidować go w Warszawie” - mówi Maciejowski.
Joanna Kozłowska