Aktualności

Kobiety głodujące w Wałbrzychu nie poddają się

21.04.2008 • źródło: Gazeta Wyborcza - Wrocław

Wściekły tłum mieszkańców Wałbrzycha zakrzyczał w poniedziałek prezydenta Piotra Kruczkowskiego, który po raz kolejny przyjechał negocjować z protestującymi kobietami. Od środy 20 kobiet głoduje, bo odcięto im prąd i wodę w nielegalnie zajętych mieszkaniach.

Władze miasta zdecydowały się na odcięcie mediów, bo w całym Wałbrzychu na dziko zajęto aż 364 mieszkania. Jednocześnie w kolejce na przydział lokalu socjalnego czeka prawie 400 rodzin.

20 kobiet (cały czas przychodzą kolejne) prowadzi głodówkę w siedzibie Rady Wspólnoty Samorządowej przy ul. Andersa. Większość z nich to matki kilkorga dzieci. W środę w mieszkaniach, które ze swoimi rodzinami zajęły bezprawnie, odcięto media. Wtedy postanowiły zorganizować akcję protestacyjną. W poniedziałek po raz drugi odwiedził je prezydent Wałbrzycha Piotr Kruczkowski [pierwszy raz był u nich w sobotę - przyp. red].

W weekend w mieszkaniach, które nielegalnie zajmują protestujące rodziny, podłączono prąd i wodę. Władze miasta zgodziły się na to jedynie na czas negocjacji.

Ewa Frąckowiak, rzeczniczka prezydenta Wałbrzycha: „Pod budynkiem, w którym protestują kobiety, czekał na nas agresywny tłum ludzi. Padały obraźliwe epitety. Nie było warunków do rozmowy. Stanowisko prezydenta jest niezmienne: wszystkie rodziny, które bezprawnie zajęły lokale gminne, muszą je opuścić. Nasza propozycja jest nadal aktualna: są dla tych rodzin miejsca w schronisku prowadzonym przez Fundację Tarkowskich”.

Tłum, który przywitał prezydenta, to mieszkańcy Białego Kamienia, zaniedbanej dzielnicy Wałbrzycha.

Sylwia, matka czwórki dzieci, jedna z protestujących kobiet: - Ludzie krzyczeli, że prezydent podwinął kitę i ucieka. No i że ma nas wszystkich w d..., a to my na niego głosowaliśmy. Nie przerwiemy protestu, ciągle zjawiają się tu nowe dziewczyny. Przecież niedługo odetną wodę i prąd we wszystkich mieszkaniach, które zajmują ludzie w tak tragicznej sytuacji jak my.

Kobiety zapowiadają, że nadal będą prowadzić głodówkę. Jednak, jak same przyznają, zjadły trochę zupy, którą ktoś im przywiózł.

Klaudia (też ma czworo dzieci): „Jesteśmy zmęczone, załamane. Boimy się, że będą nam chcieli odebrać dzieci. One tu do nas przychodzą, bo ich ojcowie pół dnia są w pracy i nie mogą cały czas się nimi zajmować”.

Protestujące domagają się, żeby miasto na stałe przywróciło im dostawę mediów i wskazało lokale socjalne, do których będę mogły się przeprowadzić. W poniedziałek żadna z kobiet nie zdecydowała się jednak na indywidualną rozmowę z prezydentem Kruczkowskim, choć im to zaproponował.

Agnieszka Czajkowska