Aktualności

Co to była za bitwa!

14.09.2007 • źródło: Tygodnik Ostrołęcki

Reporter Tygodnika był z żołnierzami na polu walki.

Huk, po którym na chwilę traci się słuch, gryzący w oczy dym, zapach prochu oraz lejący się po czole i plecach pot. W takich warunkach prawie dwugodzinna bitwa wydawała się trwać piętnaście minut.

Organizatorzy i uczestnicy inscenizacji „Bitwa pod Ostrołęka 1807” postarali się o to, żeby jak najdokładniej oddać realia prawdziwej potyczki wojennej. Co prawda, historyczna bitwa stoczona została w lutym, przy siarczystym mrozie, ale gdyby organizatorzy zechcieli spełnić również ten warunek, trudno byłoby liczyć na zainteresowanie publiczności. A publiczność naprawdę dopisała - wedle wstępnych ustaleń na nadnarwiańskich błoniach zgromadziło się prawie piętnaście tysięcy osób.

Niedzielne widowisko, 9 września, rozpoczęło się od odprawy wojsk, a po niej prawie sześciuset żołnierzy z grup historyczno-mundurowych m.in z Czech, Białorusi, Polski pomaszerowało na miejsce batalii. Byliśmy wśród nich i obserwowaliśmy z bliska przebieg wydarzeń na polu bitwy. I jeżeli któremuś z widzów wydawało się, że jest to tylko dziecinna zabawa, to bardzo się mylił - gdyby nie żelazna dyscyplina obowiązująca uczestników, to na polu bitwy można było odnieść naprawdę groźne rany. Choćby od eksplozji poukrywanych w ziemi ładunków, które naśladowały uderzenia armatnich kul. Po takiej eksplozji wzbijał się w górę kilkumetrowy słup piachu oraz darni i gdyby ktoś znalazł się zbyt blisko niego, obrażenia byłyby bardzo poważne. Również nieodpowiednie posługiwanie się bronią - w strzelbach były prawdziwe ładunki prochowe - groziło co najmniej osmaleniem twarzy, a i szarże nacierającej kawalerii do bezpiecznych nie należały. Inscenizacja bitwy oraz towarzyszące jej wydarzenia i imprezy, takie jak jarmark historyczny, czy nadanie pułkownikowi Kazimierzowi Draczyńskiemu tytułu honorowego obywatela miasta, przyciągnęły sporą liczbę mieszkańców Ostrołęki. Ale nie tylko.

„Przyjechaliśmy tu, bo dowiedzieliśmy się, że rozmach tego widowiska miał być imponujący i muszę przyznać, że wyjeżdżamy zadowoleni” - powiedziała nam Ewa Waluśkiewicz, która na bitwę przyjechała z Warszawy wraz z rodziną. Podobało się również panu Stanisławowi Witkowskiemu, uczestnikowi kampanii wrześniowej. „Przyjemnie na to wszystko popatrzeć, bo przypomina mi to moje młode lata. Ale jest jeszcze jedna ważna rzecz, takie imprezy uczą młodzież patriotyzmu” - mówił wyraźnie wzruszony, prawie dziewięćdziesięcioletni mężczyzna. Samą bitwę chwalili i jej uczestnicy.

„Jeżdżę już osiem lat po różnych inscenizacjach, ale na tak dobrze zorganizowanej i przeprowadzonej jeszcze nie byłem” - powiedział Lubomir Partyka z czeskiej grupy Klub Wojenske Historie Ostrava. Ale byli i tacy, którzy narzekali. Na słabe nagłośnienie, na brak dogodnych miejsc widokowych, a także na to, że wbrew zapowiedziom scenografia na polu bitwy nie spłonęła. To chyba ważne uwagi dla organizatorów, którzy dzięki nim przyszłe inscenizacje będą mogli przygotowywać jeszcze lepiej.

Paweł Krajewski