Wywiady i opinie

Rozmowa z Agnieszką Górską - radną PiS w Sejmiku Województwa Mazowieckiego

Redakcja: To już druga Pani kadencja jako radnej województwa, czy czuje się już Pani weteranką?

Agnieszka Górska: Na pewno nie! Owszem to moja druga kadencja, ale tak naprawdę jestem radną dopiero niecałe dwa lata. W II kadencji sejmiku zostałam radną dopiero po wyborach parlamentarnych w 2005 roku, gdyż byłam w tzw. poczekalni. W 2002 roku zajęłam na liście drugie miejsce, a mandat był tylko jeden. Ponieważ osoba mnie poprzedzająca weszła potem do Sejmu RP, ja zostałam radną. Podobnie było w III kadencji, w wyborach 2006 roku zajęłam na liście PiS 3. miejsce, a mandaty były tylko dwa. Teraz jednak mój pobyt w „poczekalni” trwał krótko, bo już w styczniu 2007 wiedziałam, że będę radną, bo zwolniło się miejsce po Igorze Marszałkiewiczu, który został wiceprezydentem Radomia. Tak więc, weteranką jeszcze nie jestem, co nie oznacza, że nie znam specyfiki pracy w samorządzie województwa, jestem już radną na tyle długo, by się z tym zapoznać.

Redakcja: No właśnie, jaka jest specyfika pracy w tym samorządzie, w porównaniu np. z samorządem gminnym czy powiatowym?

A.G.: Przede wszystkim jest to samorząd bardzo duży, obejmujący przecież obszarem największe województwo w Polsce, gdzie mieszka ponad 5 mln ludzi. To są rozmiary małych krajów europejskich, takich jak Belgia czy Dania. Po drugie, jest to samorząd mimo wszystko bardziej polityczny niż inne. Wybory do sejmików są zawsze wyborami quasi-parlamentarnymi - wygrywają tylko duże listy partyjne. O ile np. w gminie może wygrać komitet czysto lokalny, to w wyborach do sejmików nie jest to możliwe. Weźmy przykład ostatnich wyborów w roku 2006 - na Mazowszu wystartowało kilka komitetów czysto mazowieckich (zresztą zblokowanych z dużymi partiami), ale żaden z nich nie przekroczył nawet 3 proc. głosów. Sejmiki wojewódzkie to bezpośrednie zaplecze dla Sejmu RP i Senatu RP - to stąd rekrutują się posłowie i senatorowie.

Redakcja: Czy według Pani samorząd wojewódzki na Mazowszu sprawdza się?

A.G.: Myślę, że tak. W poprzedniej kadencji byłam radną koalicji, teraz opozycji - mam więc ogląd tego co się dzieje. Początkowo samorząd Mazowsza miał ogromne kłopoty z realizacją swoich ustawowych zadań, bo miał za mały budżet. I kadencja (1999–2002) to dramatyczne próby łatania dziur, no bo jeśli budżet wynosił wtedy ledwie 500 mln złotych (obecnie 2,7 mld złotych), to o czym tu mówić. Zły był system finansowania budżetu województwa, dopiero kiedy nastąpiła jego zmiana i do budżetu samorządu zaczęły napływać pieniądze z podatku CIT - nastąpił prawdziwy przełom, już w roku 2004 było dobrze, a w latach 2005–2006 bardzo dobrze. Ale pieniądze to nie wszystko - okazało się, że administracja samorządowa jest sprawniejsza niż rządowa, lepiej zna specyfikę prowincji, jest szybsza i wydajniejsza. To sprawia, że w mojej ocenie samorząd wojewódzki na Mazowszu sprawdził się.

Redakcja: Ale pojawiały się przecież głosy krytyczne, że następuje upartyjnienie, że pieniądze płyną tam, gdzie rządzący w samorządzie mają wpływy...

A.G.: To jest problem, którego nie da się przeskoczyć. Mówiłam wcześniej, że wybory do sejmików są najbardziej polityczne i partyjne spośród wszystkich samorządów. Tak było i będzie, chodzi tylko o to, by nie wpływało to na pracę Zarządu, który bez względu na barwę polityczną musi dzielić ten bochen chleba w miarę sprawiedliwie. W miarę, bo nie łudźmy się, że całkowicie. Ugrupowania, które rządzą mają większe możliwości wspierania „swoich” gmin i powiatów niż opozycja. Takie przypadki były w II kadencji. Nieraz jest tak, że to sami samorządowcy niższych szczebli „kopią dołki” pod swoimi sąsiadami i czynią wszystko, by nie dostali oni dotacji z samorządu województwa. Generalnie rzecz biorąc, kontrolę nad tym, by nie dochodziło do naruszania zasad sprawiedliwego podziału muszą sprawować radni. To oni przecież uchwalają budżet województwa i to oni kontrolują jego realizację. Jeśli radni, przede wszystkim opozycji, dadzą się zapędzić w kozi róg, to ich wina.

Redakcja: W tej kadencji wybrała Pani pracę m.in. w komisji budżetu, dlaczego?

A.G.: Bo to jest newralgiczna komisja, poza tym zawodowo zajmuję się finansami. Budżet jest główną siła tego samorządu i dlatego tam jestem.

Redakcja: No to jak wyglądają prognozy budżetowe na rok 2008?

A.G.: Projekt budżetu jest już gotowy i myślę, że ulegnie tylko nieznacznym korektom. Zgodnie z projektem dochody województwa w 2008 roku wyniosą 2.718.951.046 zł, a więc na podobnym poziomie co w roku 2007. Obserwujemy więc pewnego rodzaju stagnację, dochody nie rosną tak szybko, jak wskazywałyby wskaźniki makroekonomiczne. Przypomnę jednak, że województwo płaci do budżetu państwa horrendalną sumę kilkuset milionów złotych jako tzw. janosikowe. Chodzi tu o ustawę Sejmu RP, która nałożyła na najbogatsze województwa obowiązek dotowania uboższych regionów. No i Mazowsze za to swoje „bogactwo” płaci. Wydatki budżetowe na rok 2008 zaplanowano na 3.311.399.320 zł, czyli deficyt wyniesie 592.448.274 zł. Oprócz wydatków „sztywnych” przeznaczonych na utrzymanie instytucji podległych samorządowi utworzono kilka rezerw na różne zadania. I tak rezerwa ogólna to 25 mln zł, a 31 mln przeznaczono jako rezerwę celową z przeznaczeniem na publiczny wkład krajowy przy realizacji projektów własnych Województwa oraz wojewódzkich osób prawnych w ramach programów operacyjnych. Istotna jest też rezerwa na pomoc dla powiatowych i ochotniczych straży pożarnych - razem 11 mln zł. Wreszcie tworzy się rezerwę celową z przeznaczeniem na inwestycje, w tym zakup aparatury i sprzętu medycznego w samodzielnych publicznych zakładach opieki zdrowotnej w kwocie 70 mln zł.

Redakcja: Wspomniała Pani o zadłużeniu, to już prawie 600 mln zł. Czy to nie jest niebezpieczne?

A.G.: Moim zdaniem nie, przynajmniej na razie. W zgodnej opinii fachowców, województwo musi brać kredyty, by się rozwijać - nie ma rozwoju bez kredytu. Na razie dług województwa nie jest wcale duży - zgodnie z przepisami może on sięgać 60 proc. wysokości rocznego budżetu, na razie daleko do osiągnięcia tego wskaźnika. Deficyt roku 2008 będzie pokryty poprzez zaciągania kredytów i pożyczek do wysokości 120.000.000 zł, dokonywania przeniesień wydatków bieżących między paragrafami w ramach rozdziału oraz między rozdziałami w ramach działu, lokowania wolnych środków pieniężnych w skarbowych papierach wartościowych, w obligacjach emitowanych przez jednostki samorządu terytorialnego oraz na rachunkach bankowych w bankach mających siedzibę na terytorium Rzeczpospolitej Polskiej itp. Będą też zaciągane pożyczki, głównie z Europejskiego Banku Inwestycyjnego (EBI), który oferuje bardzo korzystne warunki spłaty. Jedną z nich już zaciągnięto na zakup wagonów piętrowych dla Kolei Mazowieckich, druga będzie podpisana w roku 2008. Spłaty tych pożyczek mają mieć miejsce do roku 2034. W prognozie nam przedstawionej zakłada się, że dopiero w latach 2022–2030 roczna spłata pożyczek osiągnie sumę 130–150 mln zł. Wcześniej nie bezie to przekraczać 100 mln zł rocznie. To nie jest dużo jak na możliwości województwa. Pewnym niebezpieczeństwem jest to, że przewiduje się bardzo powolny wzrost dochodów do budżetu województwa. W roku 2013 ma on wynieść 3 mld zł, a więc wzrośnie tylko o 300 mln zł w stosunku do roku 2008, to bardzo mało. Dlatego trzeba zachować ostrożność.

Redakcja: Dziękujemy za rozmowę. Naszym gościem była radna sejmiku mazowieckiego Agnieszka Górska.

A.G.: Dziękuję.